sobota, 3 listopada 2018

Martyna Raduchowska - Szamanka od umarlaków

Udostępnij ten wpis:

A miało być tak śmiesznie...

Książkę kupiłam dawno temu, kiedy jeszcze trzeba było na nią polować, bo to pierwsze wydanie z wydawnictwa Fabryka Słów, a autorka po 3 latach napisała kontynuację "Demon luster" ale wydawnictwo nie zrobiło wznowienia 1 tomu. Dzisiaj za sprawą wydawnictwa Uroboros oba te tomy są do kupienia od ręki.

Od pierwszych stron byłam przekonana, że będzie to historia dla mnie. Coś w rodzaju przygód Oli i Otta Aleksandry Rudej tylko w polskim wydaniu i na opak, bo główna bohaterka zamiast się kształcić, pragnie się uwolnić od magicznej rodziny i jej dziedzictwa. Cytaty zawarte na tylnej okładce w stylu "Ida nie ma pecha. To Pech ma Idę" obiecywały wiele jak i początek książki.

"Kiedy powpadała jeszcze w kilka pułapek podłogowych, kilkakrotnie zaplątała się w czarodziejskie pajęcze sieci, poparzyła o zaklęte w klamkach i poręczach diabelskie ogniki, utknęła po kolana w schodach, których deski zmiękły ni stąd ni zowąd, przyjmując konsystencję gęstego błota, po czym stwardniały z powrotem i boleśnie zacisnęły się wokół Idowych nóg, a na koniec wsunęła cały talerz krokietów nafaszerowanych "esencją wieszczów", wyjątkowo złośliwym halucynogenem, po którym świat stał się niebieski w czerwone kropki, a zamiast ludzi otaczały ją zgniłozielone trolle, w Idzie zaczęła kiełkować nieodparta potrzeba pozbawienia kogoś życia."

 Chwilę później okazuje się, że Ida jest medium widzącym duchy. Czyli jest to najgorszy możliwy scenariusz dla osoby, która nie chce żyć w magicznym świcie, tylko iść na mugolskie studia. Niestety jedynym sposobem, żeby ich nie oglądać jest odesłanie nawiedzających ją, zbłąkanych dusz w zaświaty. Tylko jak to zrobić kiedy nic nie wiesz o swojej robocie i zdajesz sobie sprawę, że z każdą odesłaną duszą pojawi się nowa? Porzucasz wszelką nadzieję na uwolnienie się ze świata magii.

Prawda, że zapowiada się zabawnie i obiecująco? Też tak myślałam. Niestety z ręką na sercu muszę przyznać, że pierwsze 10 stron jest najlepszych. Nawet nie pierwszy rozdział, bo potem robi się nieciekawie jak w tanim horrorze. Pomysł ma potencjał ale sama historia jest po prostu nieciekawa.

Ta książka nie była debiutem pisarskim autorki ale chyba była jej debiutem powieściowym. I to po prostu widać. Historia dzieje się w kamienicy, w której mieszkał zmarły Kwiatkowski, czyli koszmar Idy. Człowiek parający się czarną magią, o której wiedział zbyt mało aby poprawnie przeprowadzić pewne obrzędy, w skutek czego został zamordowany, a jego dusza opętana. Miałam nadzieję, że ten wątek będzie tylko pretekstem do przygód Idy, niestety stał się główną osią fabularną powieści.

Na drugim planie pojawiają się ciekawe postacie jak ciotka Tekla, Gryzak i trzy duchy ale wszystko tonie w przeciętności dialogów przez co zniechęciłam się do czytania. Ida siedzi w mieszkaniu Stanisławy, której dusza dała się odesłać w zaświaty dobrowolnie, zostawiając jej mieszkanie w spadku, w kamienicy, w której mieszkał Kwiatkowski i myśli jak odesłać go w zaświaty. Pod koniec pojawiają się jeszcze oficjalne magiczne służby i pewien cyniczny łowca ale dla postaci Idy nic z tego nie wynika.

Nie mogę się przyczepić do głównej bohaterki, chociaż miejscami była irytująca ale sama nie chciałabym być w jej skórze. Na początku współczujesz głównej bohaterce traktowania przez rodzinę, potem współczujesz jej bardziej, gdy nawiedzają ją duchy, a potem nie masz w ogóle ochoty przebywać razem z nią w tym świecie. Ja miałam dość około w połowie książki i przestałam się łudzić, że sięgnę po kontynuację. Zmęczyłam ją do końca ale ostatnią stronę powitałam z ulgą.

Nie wiem co poszło nie tak. Powieść zapowiadała się na zabawną przygodówkę zmierzającą w kierunku polskiego urban fantasy, które obecnie przeżywa swój rozkwit za sprawą Anety Jadowskiej. Przed wydaniem "Szamanki" z inicjatywy Fabryki Słów pojawiły się książki o podobnej tematyce autorstwa Mileny Wójtowicz: "Załatwiaczka" i "Podatek". W twórczości tej autorki przejaskrawianie faktów czy bohaterów odniosło pozytywny skutek, wywołując salwy śmiechu podczas czytania.

Może przyzwyczaiłam się do książek o słowiańskich wiedźmach i magach i bliżej mi humorem do pań z Rosji, Ukrainy i Białorusi ale wydaje mi się, że po prostu nie spodobała mi się ta historia ani to jak jest opisana. Mimo wszystko w twórczości Martyny Raduchowskiej ta książka była tylko jakimś początkiem przygody z fantastyką i teraz tworzy książki z gatunki fantasy i SiFi, które zbierają bardzo dobre recenzje, więc zachęcam do przyjrzenia się z bliska pozostałej twórczości tej pisarki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia