sobota, 13 maja 2017

Maja Lidia Kossakowska - Bramy Światłości t1

Udostępnij ten wpis:

Nigdy nie sądziłam, że to powiem ale "Bramy Światłości" pobiły "Siewcę Wiatru".
Jest to książka przy której się wściekałam, smuciłam i śmiałam. Jest naprawdę świetna i bardzo mi się podoba to, co Kossakowska dalej uczyniła z ulubieńcami z anielskiego świata. Bardzo mnie to w sumie zaskoczyło, ponieważ mówiąc szczerze po "Zbieraczu Burz" nie wierzyłam, że wydarzy się cokolwiek a tym bardziej dobrego względem tego cyklu a tu takie pozytywne zaskoczenie. Autorka ma charakterystyczny styl pisarski, który bardzo się rozwinął od powstania "Zbieracza Burz".
Kiedy dowiedziałam się o wydaniu książki oczywiście skakałam pod sufit z radości i nie mogłam się doczekać premiery, lecz kiedy ją otworzyłam pojawił się we mnie jakiś sceptyzm, szczególnie po wysłuchaniu radiowego wywiadu z autorką, która zdradziła, że inspiracją dla niej była literatura przygodowa m. in. "W 80 dni dookoła świata". Usiadłam i pomyślałam "Serio? Cóż za banał." Jednak bardzo się cieszę, że w tym względzie się rozczarowałam. Historia zapowiadała się na oczywistą dla fanów serii ale za to jak wyśmienicie została podana! Zakochałam się po raz kolejny a myślałam, że to już nie będzie możliwe i moje serce już nie drgnie w stosunku do żadnej książki a tu proszę, aż się rozpłynęłam. Na sam koniec tomu byłam tak wkurzona, że się skończył i nie ma następnego, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Żadna książka nie była w stanie poprawić mi humoru. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom a potem utonę w morzu łez i przeczytam wszystko od nowa. Anielski cykl jest dla mnie przygodą życia jak Harry Potter, który towarzyszył mi w okresie dorastania od trzeciej klasy szkoły podstawowej do drugiej gimnazjum, kiedy wydano ostatni tom serii.  Z aniołami jest tak samo tylko okres przypada od pierwszej klasy liceum do teraz. Pewnie dlatego tak szaleję za tą serią. W przeciwnym razie być może miałabym bardziej chłodny osąd. Ale po co? Najważniejsze, żeby coś we mnie drgnęło a tą serię darzę niezwykłym sentymentem i zawdzięczam jej miłość do aniołów, co było dla mnie źródłem wielu inspiracji: przetrząsania apokryfów, wyboru tematu na maturze oraz powstania pewnego ważnego dla mnie obrazu...

Jedyne zastrzeżenie jakie mam to do okładki. Jest ona cudowna jak cała seria ale po przeczytaniu nie rozumiem czemu znalazł się na niej Lampka. Wciąż uważam, że głównym bohaterem tej serii, a w szczególności tego tomu jest Daimon, który jest chyba również ulubieńcem samej autorki, takie odnoszę wrażenie.

Odbiegając odrobinę od tematu obecnie zachorowałam na serię "Szklany Tron", wczoraj zaczęłam ją czytać i mam nadzieję, że okaże się ona dla mnie wspaniałą przygodą. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia