sobota, 22 lutego 2020

Alexandra Ivy - Drapieżna ciemność

Udostępnij ten wpis:

Pierwsze w tym roku książkowe pożegnanie. Tą książką skończyłam serię Alexandry Ivy "Strażnicy wieczności", przynajmniej jeśli chodzi o polski rynek wydawniczy. Chciałabym aby kiedyś ją wznowili ale to zapewne marzenie ściętej głowy. "Drapieżna ciemność" to szósty tom w tej serii. Po polsku wydano ich siedem ale z uwagi na fakt, że czytałam je nie po kolei, jakoś tak wyszło, że ten jest moim ostatnim.

W pierwszej kolejności zacznę od przypomnienia pewnego zdarzenia z tomu piątego, kiedy jego bohater - wampir Jagr razem z królem wilkołaków Salvatore wpadają na trop pewnego wilkołaka mieszańca. Przygoda szóstego tomu dla nowych bohaterów chronologicznie zaczyna się w mniej więcej w połowie piątego tomu, kiedy drogi Jagra i Salvatore się rozwidlają.

Król wilkołaków szaleńczo pragnie uratować swój wymierający gatunek, który traci moc, a ich samice zatraciły zdolność rodzenia żywych szczeniąt. Dlatego poszukuje zaginionych wiele lat temu sześciu wilkołaczych sióstr zmodyfikowanych genetycznie do tego aby przedłużyć rasę. Do tej pory udało mu się odnaleźć dwie, niestety każda z nich na partnera wybrała wampira. Zdesperowany szuka następnej wilkołaczki, prawdopodobnie więzionej przez mieszańca. Przeszukując podziemne tunele wskazane przez Jagra odnajduje zaginioną przed laty kobietę o imieniu Harley. Tylko jak ona zareaguje na jego obecność, kiedy okaże się że całe życie wmawiano jej iż król wilkołaków pragnie jej śmierci?

Jest to jedyny tom przybliżający nam rasę wilkołaków w tym urban fantasy, pozostałe były o wampirach. W tym uniwersum bardziej do gustu przypadły mi wampiry ale przyznam, że ten tom był miła odskocznią i rozszerzeniem świata nadprzyrodzonego. Jedyne o czym bym jeszcze z chęcią poczytała to chochliki, których losy do tej pory były wątkiem pobocznym i przeplatały się przez różne części. Kolejną rzeczą o której warto wspomnieć jest fakt, że w tym tomie pojawia się chyba najciekawszy antagonista, być może dlatego, że jest więcej niż jeden i nie wszystko od początku jest takie oczywiste. Dodatkowym atutem jest to, że autorce zawsze udaje się zgrabnie połączyć wspólne interesy bohaterów z poprzednich części, nawet jeśli za sobą nie przepadają to i tak czytelnik może być pewien, że w którymś momencie się pojawią. Co do głównych bohaterów wydaje mi się, że są udaną parą. Podczas czytania nie zauważyłam jakiś nielogicznych zachowań, wręcz byłam mile zaskoczona postacią Harley. Postać Salvatore zaczęła mnie przekonywać do siebie dopiero w połowie lektury, ale przyznam, że trochę odstraszało mnie jego zamiłowanie do drogich garniturów i obsesja na punkcie posiadania potomstwa. Ostatecznie relacje między bohaterami sprawiły, że na sam koniec Salvatore się zrehabilitował ale gdzie tam mu do gburowatych wampirów (#teamViper). ;)

środa, 5 lutego 2020

Jennifer L. Armentrout - Arktyczny dotyk

Udostępnij ten wpis:

Zabawa w ciepło - zimno

Na drugi tom serii Dark Elements wprost nie mogłam się doczekać. Finał pierwszej części zostawił mnie ze złamanym sercem i wieloma pytaniami w głowie. Co z Rothem? Co jeszcze wydarzy się w drugiej części, żeby przebić pierwszą? Czy Layla będzie w końcu z Zaynem? Oby nie.

Na początku lektury naprawdę zastanawiałam się co z tego wyniknie lecz kiedy znienacka pojawił się Roth byłam nieco zawiedziona, ponieważ myślałam, że drugi tom będzie opierał się na wydostaniu księcia z piekielnego kotła, a tu od razu niespodzianka. W dodatku mój ulubiony bohater zaczyna dziwnie się zachowywać. Mimo wszystko nie zniechęciło mnie to, postanowiłam sprawdzić co z tego wyniknie. Jak się później okazało dobrze zrobiłam bo im dalej w las, tym było coraz ciekawiej. Nie nie miałam pojęcia dokąd biegnie ta historia i było mi z tym wyjątkowo dobrze. Każdy z trójki bohaterów ma swoje tajemnice. Z powodu których Layla zbliża się do Zaynea jednocześnie oddalając od Rotha. Powieść jest skonstruowana na zasadzie wzajemnego przyciągania i odpychania przez głównych bohaterów ale mi to absolutnie nie przeszkadzało. Autorka naprawdę dobrze rozpisała poszczególne wątki, zaś decyzje głównej bohaterki są całkowicie zrozumiałe z jednym wyjątkiem. Stosunek Abbota do Layli ulega tak gwałtownej zmianie w tym tomie, że ja na jej miejscu wyniosłabym się w cholerę z domu gargulców. Po prostu nie zniosłabym gdyby ktoś mnie tak traktował, nawet jeśli miałabym wsparcie. Ktoś kto był dla niej ojcem przestaje ją akceptować obwiniając o każde zło, które dzieje się dookoła. Czy ma rację? No cóż jeśli chcecie się dowiedzieć powinniście przeczytać tę kontynuację.

Świat przedstawiony najbliżej oscyluje przy Urban Fantasy, a wydarzenia przy fantastyce młodzieżowej. Mimo wszystko zakochałam się w świecie demonów i strażników stworzonym przez autorkę. Kto okaże się lepszym przyjacielem? Urokliwy, pyszny książę piekieł Roth czy rycerz o nieskazitelnie czystym sercu Zayne? Komu kibicujecie? Moje serce należy do księcia Astarotha. Już nie mogę doczekać się finału trylogii.

Jeśli jeszcze nie znacie w ogóle tej serii to gorąco polecam. Jest tu tyle szczegółów dotyczących funkcjonowania świata demonów, że naprawdę ciężko się oderwać od lektury. Na zachętę dodam jeszcze, że mimo sporej ilości stron książkę czyta się błyskawicznie jednym tchem.

poniedziałek, 3 lutego 2020

Mariusz Piotrowski, Andrzej O. Nowakowski - Doman: W cieniu Światowida

Udostępnij ten wpis:

Doman w cieniu Światowida to krotki komiks, ma zaledwie 23 strony. Stworzony przez Mariusza Piotrowskiego i Andrzeja O. Nowakowskiego po raz pierwszy wydany w 1988 roku. Opowiada o przygodach słowiańskiego bohatera Domana, który w tej części cyklu musi odnaleźć syna władcy Polan Ziemowita porwanego przez Niemców.

Sama historia jest sztampowa i okropnie przewidywalna. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o jakąś głębię psychologiczną przedstawianych w komiksie postaci. Wynudziłam się okropnie przez te niecałe pięć minut czytania.

Jedyne co mi się podobało to ilustracje powodujące nostalgię. Widać, że są robione piórkiem z wielką pieczołowitością i nawet tępa kolorystyka im nie przeszkadza.

Komiks jest kwintesencją lat 80 w szczególności w Polsce. Gdyby ktoś pokusił się o jakiś remake tej historii ale taki naprawdę porządny i wnikliwie uzupełniający braki to z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że będąc bazą punktu wyjścia do osobnego dzieła, być może osiągnął by sukces w dobie kultu słowiańszczyzny w literaturze, a co dopiero po ogromnym sukcesie komercyjnym Wiedźmina.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia