sobota, 23 grudnia 2017

Ernst Theodor Amadeus Hoffmann - Dziadek do orzechów

Udostępnij ten wpis:

Ostatnio moje inspiracje przybrały niespodziewany kierunek czyli poszły w stronę baletu i wszystkiego co się z nim wiąże. Od sukienek, przez Czarnego Łabędzia po Dziadka do orzechów. Ciekawe, że ta inspiracja pojawiła się pod wpływem zarażenia mnie swoją fascynacją lalkami Barbie przez moją przyjaciółkę. Firma mattel, która produkuje Barbie w 2001 roku wydała bajkę na podstawie Dziadka do Orzechów i mnóstwo lalek z nią związanych. A żeby było jeszcze śmieszniej Disney właśnie wypuścił pierwszy zwiastun swojej ekranizacji tej historii z premierą filmu zaplanowaną na 2018 rok. Zabawne jak losy się układają. Ja, jak to ja, lubię sobie pogrzebać u źródeł i oto jest książka Dziadek do orzechów. Bardzo zależało mi na kupieniu jej w tym wydaniu ponieważ posiada przecudne ilustracje autorstwa Jana Marcina Szancera. Niestety jestem gapą i nie przeczytałam całego opisu na allegro przez co książka nie jest w takim stanie w jakim bym sobie życzyła, co mnie bardzo drażni, bo na widok pobazgranej mazakami książki serce mi pęka.

Przejdę do treści. Od pierwszej do ostatniej strony zakochałam się w tej bajce i naprawdę nie dziwię się, że Czajkowski skomponował balet na jej podstawie. Jest naprawdę wzruszająca i idealnie odwzorowuje klimat Świąt z dzieciństwa oraz krainy fantazji do której zabierały nas zabawki. Dla mnie jako kolekcjonera starych zabawek i mola książkowego jest to idealna pozycja. Żeby wam to udowodnić opowiem wam własną przygodę z Dziadkiem do orzechów.

Po przeczytaniu lektury stwierdziłam, że chciałabym mieć swojego Dziadka do orzechów ale nic na siłę. Przypomniała mi się wizyta na giełdzie staroci sprzed tygodnia gdzie było ich mnóstwo ale mimo wszystko ceny były z kosmosu. Wczoraj z ciekawości zajrzałam na allegro aby zasięgnąć trochę wiedzy o Dziadku. Miałam nadzieję, że dowiem się co było pierwsze Dziadek do orzechów w formie żołnierza czy opowieść. Niestety moja ciekawość nie została zaspokojona a na allegro były same wielkie egzemplarze od 60zł w górę, więc dałam sobie spokój. Chodziło za mną jakieś przeczucie, że żeby były to udane Święta, trzeba odczarować Dziadka do orzechów. Dzisiaj natomiast wyruszyłam z moim ukochanym po brakujące prezenty i przechodząc obok stoiska z bombkami oczywiście musiałam zawiesić oko wiadomo na kim. Cena nie odstraszała ale sam Dziadek nie budził mojego zachwytu. Kiedy już się pogodziłam z tym, że nie ma sensu szukać poszłam wybierać prezenty. Moje kochanie rozdzieliło się po zakupy jedzeniowe a później znalazłam go na stoisku z gadżetami z Gwiezdnych Wojen i komiksów Marvela. Gdy zaczęliśmy oglądać różne rzeczy, w oczy rzucił nam się pasek, a gdy się pochyliłam, żeby go podnieść, potrąciłam jakiś karton na dolnej półce i zgadnijcie kto stamtąd wypadł wprost na moje buty.

William Szekspir - Wiele hałasu o nic

Udostępnij ten wpis:

Do przeczytania tej sztuki zachęciła mnie obejrzana kilka lat temu ekranizacja pod tym samym tytułem w reżyserii Kenneth'a Branagh'a. Przezabawna komedia, miejscami nawet prześmiewcza, zwracająca uwagę na łatwość z jaką ludzie rzucają oskarżenia nie mając pewności co do tego jaka jest prawda, nie licząc się z konsekwencjami swoich czynów. To na szczęście jest komedia i jak to w komediach bywa wszystko kończy się szczęśliwie bo szkespirowsko okraszone intrygą. Co ciekawe moje uwielbienie wzbudziły postacie drugoplanowe czyli Beatrycze i Benedykt 💘

Gillian Shields - Zdrada Nieśmiertelnego

Udostępnij ten wpis:

Odwołując się do opisu książki na okładce pierwszego tomu dla mnie ta seria jest bardziej połączeniem Jane Eyre i Harrego Potter'a. Szkoła z internatem dla dziewcząt, surowi nauczyciele i odrobina magii po godzinach w towarzystwie przyjaciół. Kompletnie nie kojarzy mi się ze Zmierzchem, Światem Nocy ani tym bardziej z Wichrowymi Wzgórzami.

Pierwszy tom przeczytałam kilka lat temu i mam do niego ogromy sentyment, ze względu na okres życia w którym książki z wydawnictw Amber i Fabryka Słów tonami trafiały na przeceny i tę pozycję wybrała dla mnie mama, która żeby było zabawniej absolutnie nie pochwalała mojego gustu literackiego. Książka okazała się być połączeniem naszych dwóch skłóconych światów, czyli uwielbianych przez moją mamę angielskich klimatów z powieści Jane Austen i mojej ulubionej fantastyki. Wtedy było to dla mnie odkrywcze szczególnie, że moim głównym czytelniczym pokarmem była polska fantastyka w wykonaniu M. L. Kossakowskiej i Jakuba Ćwieka a klasyka literatury kobiecej była dla mnie mierżąca. Jednak lektura "Nieśmiertelnego" podświadomie w jakiś sposób przybliżała mnie do mamy.

Dziś niestety nie jestem już tak łaskawa w osądach i sentyment tu nie pomoże. Sklasyfikowałabym tę historię jako zwykłą młodzieżówkę i to z wieloma niedociągnięciami. Pojawienie się na moich półkach wielu pozycji romansu paranormalnego i docenienie "Dumy i Uprzedzenia" podsumowało jak blado wypada "Nieśmiertelny" nawet jeśli jest tylko literaturą młodzieżową.

Co się tyczy konkretnie drugiego tomu. Zaczęłam go czytać jakiś czas temu, przeczytałam do połowy i porzuciłam. Żeby go skończyć musiałam się trochę zmusić ale po lekturze "Strąconych" było mi łatwiej, więc tak naprawdę skończyłam go rzutem na taśmę. Nie powiem, było miło i odprężająco, dawno nie miałam w rękach tak lekkiej literatury młodzieżowej. Do paranormal romance kompletnie nie potrafię tego zaliczyć, gdyż to co ja czytałam w tym gatunku zazwyczaj zawiera sceny erotyczne rozpisane na kilka stron a tu mimo wszystko mamy do czynienia z platonicznym uczuciem nastolatki do ducha. Tak wiem niby jest ono odwzajemnione ale wciąż średnio wiarygodne.

Zakończenie uważam za urocze ale bardzo przewidywalne. Gdyby nie sentyment do pierwszego tomu to dobrowolnie nie sięgnęłabym po drugi.

Na polskim rynku ukazały się dwa tomy, autorka serii napisała ich 4, pozostałe dwa nie zostały przetłumaczone na język polski być może słusznie. Według mnie drugi tom domyka rozwiązanie historii Evie i Sebastiana i nie widzę potrzeby wydawania dalszych perypetii z tego świata.

Gwen Hayes - Strąceni

Udostępnij ten wpis:

Książka Strąceni to mój osobisty sukces czytelniczy. Jednego dnia postanowiłam, że ją przeczytam i żadne powinności mnie nie odciągnął, a że poprzedniego dnia rozładował mi się telefon, którego nie naładowałam, okoliczności były idealne. Już zapomniałam co to znaczy mieć czas w pełni dla siebie, kiedy nikt nie zawraca Ci głowy. To był dopiero udany odpoczynek. ☕

Nie będzie to niespodzianką jeśli powiem, że jako mistrz drugich tomów, wygrzebałam na wyprzedaży tom drugi Strąconych i po raz kolejny oczy mi wyszły z orbit, kiedy uświadomiłam sobie swój fatalny błąd. Ale być może dobrze się stało, bo pewnie w innym przypadku ta seria nie trafiłaby w moje ręce.

Na szczęście udało mi się dokupić tom pierwszy, który ma jeszcze bardziej zachwycającą okładkę niż drugi, podejrzewam, że wszystko przez te czarne róże.

Po pierwsze zacznę od tego iż, w moim odczuciu książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza jest historią o pierwszy raz zakochanej nastolatce w chłopaku nie z tego świata. Skąd my to znamy? Pierwsza część byłaby wręcz banalna, gdyby nie dziwaczne spotkania w świecie snu, który miesza się z jawą i groteskowe opisy, które mnie najbardziej chwyciły za serce. Jednak po kilkudziesięciu stronach czytelnik czeka nie wiadomo na co. Główny bohater zwodzi główną bohaterkę, czyli jednocześnie ją uwodzi po czym odpycha, co zaczyna być irytujące i masz ochotę tę oto bohaterkę walnąć w łeb, żeby się obudziła ale tak na poważnie, bo w tym czasie nie wyjaśnia się kim on jest. Jednak fabuła w końcu się zagęszcza i następuje jazda bez trzymanki czyli część druga. Zejście do Podziemi, czyli królestwa demonów. Tu ze względu na makabrycznie stworzony świat zaczyna się robić naprawdę ciekawie i dramatycznie.

Na początku wątki ze świata paranormalnego są bardzo dziwne i człowiek zachodzi w głowę jak autorka zamierza sprawić, żeby wszystko się kleiło ale ostatecznie jakimś cudem się to udaje. mnie nie pytajcie wciąż nie wiem jak to zrobiła.

Teraz przejdźmy do małych potknięć. Dwa zarzuty jakie mam do autorki to takie, że po pierwsze ja skończyłabym książkę kilkanaście stron wcześniej, żeby wprowadzić czytelnika w stan permanentnego wkurzenia i przeżywania, że nie ma drugiego tomu. A po drugie chciałabym aby zależności między światem rzeczywistym a paranormalnym zostały bardziej uściślone, gdyż autorka nie wiem czy zamierzenie czy nie ale wykreowany przez siebie świat demonów wrzuciła do jednego kotła z powszechną wiarą w ezoterykę przez co czytelnik musi z góry założyć, że wszystkie mity i magia są prawdą. Osobiście mnie to rozczarowało. Przywoływanie demona z zaświatów w tym wypadku jest jak najbardziej na miejscu ale seanse spirytystyczne w najbardziej klasycznym wydaniu kiedy nie omawia się funkcjonowania, żadnego innego świata niż diabelski jest trochę pójściem na łatwiznę.

Lekturę ogólnie uznaję za wciągającą a wady, o których wspomniałam, w całości wypadają jako niedociągnięcia, które należy potraktować z przymrużeniem oka. Z chęcią sięgnę po kolejny tom, w którym to mam nadzieję autorka rozwieje moje wątpliwości co do świata przedstawionego.

niedziela, 5 listopada 2017

Mary E. Pearson - Fałszywy Pocałunek

Udostępnij ten wpis:

"Ciepła kąpiel i dobry gorący posiłek rozwiążą każdy problem."

Księżniczka Lia jest pierwszą córką domu Morrighan, królestwa przesiąkniętego tradycją, poczuciem obowiązku i opowieściami o minionym świecie. W dniu swojego ślubu ucieka, uchylając się od obowiązków - pragnie wyjść za mąż z miłości, a nie w celu zapewnienia sojuszu politycznego. Ścigana przez licznych łowców, znajduje schronienie w odległej wsi, gdzie rozpoczyna nowe życie. Gdy do wioski przybywa dwóch przystojnych nieznajomych, w Lii rozbudza się nadzieja. Nie wie, że jeden z nich jest odtrąconym księciem, a drugi to zabójca, który ma za zadanie ją zamordować. Wszędzie czai się podstęp. Lia jest bliska odkrycia niebezpiecznych tajemnic - i jednocześnie odkrywa, że się zakochuje.  (Opis pochodzi od wydawnictwa Initium)

Po przeczytaniu tego opisu historia wydała mi się banalna i aż się dziwiłam, że podobna pozycja wcześniej nie trafiła do moich rąk, ale ponieważ lubię motyw zbuntowanej księżniczki nie odstraszyło mnie to a wręcz zachęciło. Miałam tylko nadzieję, że jest dobrze napisana i nie będzie to typowy harlequin z dłużyznami, bo tego bym nie zniosła. Na szczęście powieść pozytywnie mnie zaskoczyła, porywając w wir wydarzeń od pierwszej strony. Z wyjątkiem romansu otrzymałam również przygodę, tajemnicę oraz szczyptę magii. Bardzo podobały mi się zmiany narracji, aczkolwiek w momencie kiedy akcja się zagęszcza, zgubiłam się nie wiedząc kto jest kim i musiałam wrócić do rozdziałów z narracją Księcia i Zabójcy, aby poukładać sobie pewne fakty i dotrzeć do informacji kto zostanie jej wybrankiem. Najpierw byłam zawiedziona wyborem głównej bohaterki jednak po porwaniu wybór ten nie był już taki oczywisty, co pozytywnie mnie zaskoczyło a nie miało nic wspólnego ze zwodzeniem dwóch bohaterów płci męskiej a raczej poznania ich charakterów. Lia jako główna bohaterka zrobiła na mnie wrażenie. Jest silną, zdecydowaną osobą i ma głowę na karku. Nareszcie jakaś porządnie zbudowana kobieca postać, która pozwala czytelnikowi się utożsamić a nie budzi irytacji swoimi przemyśleniami.
Jedyne na co mogę być zirytowana to fakt, że powieść za szybko się skończyła a ja chcę więcej. Niestety zgodnie z planami wydawnictwa na drugi tom Kronik Ocalałych muszę poczekać do marca.

Odnośnie okładki muszę wyznać, że bardzo mi się spodobała, ale biorąc ją do ręki byłam przekonana, że będzie to romans historyczny. Dopiero po przeczytaniu kilku stron i sprawdzeniu patronatów dotarło do mnie, że trafiłam idealnie w swoją ulubioną fantastykę.💝

sobota, 21 października 2017

Alexandra Ivy - Odwieczna ciemność

Udostępnij ten wpis:


Książka ta bardzo umiliła mi Plener i pomogła odpocząć. Bardzo spodobali mi się główni bohaterowie, a fakt, że pojawiły się postacie z poprzedniego tomu sprawił, że cieszyłam się jeszcze bardziej. Jest to niewymagająca, przyjemna lektura. <3

środa, 27 września 2017

Olga Gromyko - Wiedźma Opiekunka t1

Udostępnij ten wpis:

Pierwsze wydanie serii przygód Wolhy Rednej autorstwa Olgi Gromyko, na polskim rynku ukazało się w 2007 roku wydane nakładem Fabryki Słów. Wydawnictwo z trylogii zrobiło pięcioksiąg: "Zawód: Wiedźma" tom 1 i 2, " Wiedźma: Opiekunka" tom 1 i 2 oraz "Wiedźma Naczelna". O tyle, o ile rozumiem rozbicie pierwszej części na dwa tomy (są to dwie odrębne przygody), to drugiej już nie, historia urywa się w momencie kiedy robi się najciekawiej. Wzbudziło to moją irytację bo teraz muszę szybciutko kombinować jak dorwać następny tom :p Seria nie doczekawszy się wznowienia (z wyjątkiem pierwszego tomu w 2011 roku) biła rekordy cenowe na allegro, za używany egzemplarz. Nawet do 100zł za jeden tom!

czwartek, 14 września 2017

Sarah J. Maas - Dziedzictwo Ognia

Udostępnij ten wpis:

Na początku muszę zaznaczyć, że ten tom przeczytałam do połowy i porzuciłam. Jakoś w pewnym momencie zmęczyła mnie ta lektura, będąc niesamowicie przewidywalną. I dopiero po miesiącu przerwy sięgnęłam po nią ponownie.

Sytuacja poprawiła się gdy Celaena trafiła do Mistward i zaczęła trening. Jakoś włączyła mi się nostalgia, przypominając treningi z Chaolem w pierwszym tomie. Generalnie wolę Celaenę, gdy ktoś ją maltretuje, wtedy jest ciekawsza. Mimo wszystko pojawienie się Rowana, którego wyczekiwałam, bo naczytałam się spoilerów o jego postaci, nie umiliło mi przygody a wręcz pogorszyło. Tworzenie postaci wojownika, który żył setki lat i opisując w skrócie miał naprawdę przesrane wymaga jakiejś równowagi. Nie dziwota, że wojownik trenując z jego punktu widzenia sisiumajtę jest zgorzkniałym, cynicznym padalcem. Jednak taka postać powinna zostać porządnie rozbudowana a brak poważnych rozmów między bohaterami a jedynie bezsensowne przepychanki w tym nie pomagają.

środa, 12 lipca 2017

Alexandra Ivy - Zachłanna ciemność

Udostępnij ten wpis:

Prawdę mówiąc nie wiem co powiedzieć. Było Fajnie ale przy końcu powiało nudą. Ta część nie pobiła drugiego tomu Strażników Wieczności. Bardziej zaciekawił mi wątek poboczny, który będzie głównym w następnej części, niestety nie przetłumaczonej na język polski. Na szczęście fakt, że przeczytałam książkę nie w tej kolejności kompletnie nie ma znaczenia. Obawiam się, że zmęczyłam się tą serią i nie prędko po nią sięgnę.

niedziela, 25 czerwca 2017

Sarah J. Maas - Korona w mroku

Udostępnij ten wpis:

Do tego tomu nigdy nie będę miała tyle sentymentu co do tomu pierwszego oraz zbioru nowelek ale mimo wszystko to Maas. Nie wiem czemu ale ten tom mnie jakoś nie porwał i w dodatku rozczarował. Irytujący Archer, irytujący Chaol, którego wcześniej lubiłam i ta śmierć Nehemii, niby niespodziewana a jednak tak oczywista, że pozostał niesmak. Jakieś to wszystko takie przejściowe i chyba tak należy traktować ten tom. A odrzucenie Chaola przez Celaenę to tak, jakby ktoś wam zamachał cukierkiem pod nosem i go odsunął. Jeszcze na dobre się nie zaczęło a już historia romansu się ucina. Moim zdaniem za mało opisów przeżyć wewnętrznych głównej bohaterki a postać Chaola została spłycona. Zapewne celowo z uwagi na fakt, że dochodzą mnie słuchy od innych fanów iż Maas w dwóch swoich sagach się powtarza. Oraz wiedza o pojawieniu się w kolejnych częściach nowego bohatera co sugeruje, że skoro Tamlin w Dworach nie był tym jedynym zapewne Chaol też nie będzie. Jedynym pozytywem tej części jest Dorian, który wcześniej mnie denerwował a tutaj okazało się, że postać tak klasycznie "dobra", że aż boli ma potencjał i jego lojalność jest wzruszająca.

Chciałabym mieć już w łapkach tom trzeci ale póki co wzięłam się za coś innego i to jest naprawdę miła i zabawna przygoda.

wtorek, 20 czerwca 2017

Nagroda konkursowa

Udostępnij ten wpis:
Nareszcie przyszła! Już myślałam, że się nie doczekam. Dziękuję blogu na Facebooku Książki Moni oraz wydawnictwu Uroboros, które było sponsorem konkursu.


środa, 7 czerwca 2017

Sarah J. Maas - Dwór Mgieł i Furii

Udostępnij ten wpis:

Nie wierzyłam w opinię, że Maas niszczy ludzi. Konkretnie swoich fanów. Otóż po przeczytaniu Dworu Mgieł i Furii musiałam zmienić zdanie. Ostatni rozdział książki mnie poturbował. Od płaczu, przez piszczenie, wrzask niezgody po westchnienie ulgi. Jedyne 766 stron. Chociaż musze przyznać że do połowy powieści miałam ochotę rzucić książką o ścianę ponieważ Feyra naprawdę mnie wkurzała. Ale po wprowadzeniu Mor, Amreny, Kasjana i Azriela wybaczyłam autorce wszystko. I jak ja mam teraz wytrzymać do września?! Niech ktoś mi powie jak wytrzymać do premiery trzeciego tomu? Całe szczęcie, że nie przeczytałam jeszcze całego Szklanego tronu i parę innych mam nadzieję równie porywających pozycji czeka w kolejce.

Wygrana w konkursie!

Udostępnij ten wpis:

Taaa dam! Udało mi się wygrać konkurs (Nocna Furia) w którym nagrodą jest "Imperium Burz" Sarah J. Maas. Teraz czekam na dostawę. Zdjęcie pochodzi ze strony Facebookowej Książki Moni <3 a sponsorem konkursu jest wydawnictwo Uroboros..

czwartek, 1 czerwca 2017

Sarah J.Maas - Dwór Cierni i Róż

Udostępnij ten wpis:

Jest to moje zdjęcie konkursowe. Może uda mi się wygrać 5 tom "Szklanego Tronu" <3

Cóż mogę powiedzieć? Z wróżkami miałam już do czynienia w książkach Melissy Marr. Tu mam kolejną odsłonę, która jest równie mroczna i dołująca lecz niesamowicie przypomina mi "Piękną i Bestię". Do tej pory nie udało mi się znaleźć książkowego oryginału lecz film produkcji francuskiej z 2014 zaskakująco fabułą przypomina sporą część książki. Dwie kompletnie różne od niej siostry, ojciec, który był kupcem i jego flota zatonęła, co zaowocowało ich bankructwem i ubóstwem, matka która zmarła na rozprzestrzeniającą się zarazę itd... Nie będę dalej porównywać bo nie o to mi chodzi. Ja przy lekturze bawiłam się przednio chociaż muszę przyznać, że ten wykreowany świat wywoływał we mnie pewien niepokój i zamazywanie się granic powieści z rzeczywistością. Sama nie wiem dlaczego. Chyba z powodu intensywności wykreowane świata, który niesamowicie działa na wyobraźnię.Faktycznie przez większość powieści nic się nie dzieje. Tempo jest dosyć powolne ale na sam koniec to już autorka z przytupem podeszła do sprawy. Wzięłam się szybko za drugi tom i chociaż wiem, że czyta się szybko to nie wiem czy wytrzymam na raz ponad 700 stron. Być może zrobię sobie przerwę na "Koronę w mroku".

wtorek, 23 maja 2017

Sarah J. Maas - Zabójczyni

Udostępnij ten wpis:

Celowo przedłużałam skończenie tej książki, wiedziałam, że skończy się źle. Autorka faktycznie nie ma litości dla swoich fanów. A ja wpadłam jak śliwka w kompot i nieodwołalnie też jestem jej fanką. Niestety na tom drugi szklanego tronu muszę poczekać do 1 czerwca. Przeczytałam Zabójczynię jako druga, bo tak mi polecono i nie żałuję. Nie mogę się już doczekać dalszych wydarzeń ale między czasie wzięłam się za Dwór Cierni i Róż. Ciekawe co przyniesie mi ta przygoda bo Celaenę polubiłam bardzo.

Sarah J. Maas - Szklany Tron

Udostępnij ten wpis:

Długo za mną chodziła ta pozycja i w końcu dostałam fazy i ją kupiłam. Nie jest to niewiadomo jak zaskakująca historia ale jest bardzo dobrze napisana. Nareszcie jakaś porządna bohaterka z jajami.

A scena kiedy Caelena leży pokonana w walce i Chaol ją dopinguje jest jedną z najbardziej wzruszających scen jakie przeczytałam, chociaż w zasadzie nic się nie wydarzyło. Nie będę się rozpisywać. Książka mnie wciągnęła i biorę się za kolejne tomy.

Okładka jest cudowna.

sobota, 13 maja 2017

Maja Lidia Kossakowska - Bramy Światłości t1

Udostępnij ten wpis:

Nigdy nie sądziłam, że to powiem ale "Bramy Światłości" pobiły "Siewcę Wiatru".
Jest to książka przy której się wściekałam, smuciłam i śmiałam. Jest naprawdę świetna i bardzo mi się podoba to, co Kossakowska dalej uczyniła z ulubieńcami z anielskiego świata. Bardzo mnie to w sumie zaskoczyło, ponieważ mówiąc szczerze po "Zbieraczu Burz" nie wierzyłam, że wydarzy się cokolwiek a tym bardziej dobrego względem tego cyklu a tu takie pozytywne zaskoczenie. Autorka ma charakterystyczny styl pisarski, który bardzo się rozwinął od powstania "Zbieracza Burz".
Kiedy dowiedziałam się o wydaniu książki oczywiście skakałam pod sufit z radości i nie mogłam się doczekać premiery, lecz kiedy ją otworzyłam pojawił się we mnie jakiś sceptyzm, szczególnie po wysłuchaniu radiowego wywiadu z autorką, która zdradziła, że inspiracją dla niej była literatura przygodowa m. in. "W 80 dni dookoła świata". Usiadłam i pomyślałam "Serio? Cóż za banał." Jednak bardzo się cieszę, że w tym względzie się rozczarowałam. Historia zapowiadała się na oczywistą dla fanów serii ale za to jak wyśmienicie została podana! Zakochałam się po raz kolejny a myślałam, że to już nie będzie możliwe i moje serce już nie drgnie w stosunku do żadnej książki a tu proszę, aż się rozpłynęłam. Na sam koniec tomu byłam tak wkurzona, że się skończył i nie ma następnego, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Żadna książka nie była w stanie poprawić mi humoru. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom a potem utonę w morzu łez i przeczytam wszystko od nowa. Anielski cykl jest dla mnie przygodą życia jak Harry Potter, który towarzyszył mi w okresie dorastania od trzeciej klasy szkoły podstawowej do drugiej gimnazjum, kiedy wydano ostatni tom serii.  Z aniołami jest tak samo tylko okres przypada od pierwszej klasy liceum do teraz. Pewnie dlatego tak szaleję za tą serią. W przeciwnym razie być może miałabym bardziej chłodny osąd. Ale po co? Najważniejsze, żeby coś we mnie drgnęło a tą serię darzę niezwykłym sentymentem i zawdzięczam jej miłość do aniołów, co było dla mnie źródłem wielu inspiracji: przetrząsania apokryfów, wyboru tematu na maturze oraz powstania pewnego ważnego dla mnie obrazu...

Jedyne zastrzeżenie jakie mam to do okładki. Jest ona cudowna jak cała seria ale po przeczytaniu nie rozumiem czemu znalazł się na niej Lampka. Wciąż uważam, że głównym bohaterem tej serii, a w szczególności tego tomu jest Daimon, który jest chyba również ulubieńcem samej autorki, takie odnoszę wrażenie.

Odbiegając odrobinę od tematu obecnie zachorowałam na serię "Szklany Tron", wczoraj zaczęłam ją czytać i mam nadzieję, że okaże się ona dla mnie wspaniałą przygodą. 



wtorek, 2 maja 2017

Sherrilyn Kenyon - Kroniki Nicka: Niezwyciężony

Udostępnij ten wpis:

Idąc za radą bliskiej mi osoby postanowiłam się nie spinać i podejść na luzie do czytania. Jakoś samoistnie tak wyszło, że skończyłam "Kroniki Nicka: Niezwyciężony". Niezwyciężony został przeze mnie nareszcie przezwyciężony. Jakie są moje odczucia po tej lekturze? Otóż nie bardzo wiem co mam zrobić. Z jednej strony wszystkiego jest za dużo i każde nowe wydarzenie budziło nieco moją irytację pt. "No serio?", brzmiały one bardzo nieprawdopodobnie nawet jak na literaturę fantasy wręcz zahaczając o kicz. Ale z drugiej strony trzeba autorce przyznać, że świat który stworzyła jest bardzo głęboki i różnorodny. Przy samym końcu powieść naprawdę zaczęła się rehabilitować za różne wygłupy, niestety chcąc dowiedzieć się czegoś więcej będę zmuszona skorzystać z chomika, gdyż kolejne tomy przygód Nicka na polskim rynku niestety się nie ukazały. To by było na tyle z moich wypocin. Pozdrawiam was z Wisełki. ;)

niedziela, 2 kwietnia 2017

P. C. Cast + Kristin Cast - Przysięga Smoka

Udostępnij ten wpis:

Witajcie,
przez ostatnie dwa dni pogoda był iście wiosenna a dzisiaj rano zbudził mnie deszcz dudniący o parapet. Nie powiem, żeby mnie to nie ucieszyło. Uwielbiam budzić się dźwiękiem deszczu. Tytułową książkę zaczęłam czytać dzisiejszego poranka a skończyłam około południa, a w środku miałam jeszcze przerwę na film 'Now You See Me 2', więc jak sami rozumienie nie była to długa lektura ale z ręką na sercu muszę przyznać, że mile mnie zaskoczyła. W moje ręce wpadła bardziej z litości niż zainteresowania. Kupiłam ją w pracy bo była na wyprzedaży za 2,50, więc uznałam, że grzechem byłoby jej nie wziąć. Wcześniej nie czytałam żadnej powieści z cyklu Dom Nocy, ani żadnej autorstwa duetu Cast a sądząc po recenzjach tych książek niewiele straciłam. "Przysięga Smoka" jest bardziej opowiadaniem niż powieścią ale została napisana z rozmachem i wciągająco. Nie ma tu infantylnych dialogów dla nastolatek a postaci zbudowane są bardzo sensownie i nie budzą wątpliwości bądź irytacji. Wydarzenia nie są przewidywalne, co ostatnio bardzo często się zdarza w tego typu powieściach ale i na szczęście nie ma ich też zbyt wiele i osoba nie zaznajomiona ze światem Domu Nocy, tak jak ja, nie ma problemu z odbiorem. Nic więcej nie zdradzę, ponieważ lektura jest na tyle krótka, iż nie opłaca się streszczać wydarzeń. Mogę jedynie dodać, że zachęciła mnie ona do przeczytania pozostałych trzech historii tj: "Upadek Kalony", "Ślubowanie Lenobii" i "Klątwa Neferet". Jeśli chodzi o resztę serii to raczej sobie daruję.


czwartek, 30 marca 2017

Robert Louis Stevenson - Doktor Jekyll i pan Hyde

Udostępnij ten wpis:

Wspaniała lektura, której czytanie celowo wydłużałam. Porywająca i zajmująca od pierwszej strony. Genialna rozprawka na temat dwoistości ludzkiej natury dobra i zła jako wiecznie walczących ze sobą emocji, podszyta dreszczykiem grozy. Styl pisarski Stevensona zachęcił mnie do sięgnięcia po inne jego dzieła. Oby przekład innych powieści był równie znakomity.



poniedziałek, 13 marca 2017

Jeaniene Frost - Pierwszy dotyk ognia

Udostępnij ten wpis:

Długo czekałam aż ta książka wpadnie w moje łapki. Miałam wcześniej do czynienia z powieściami Jeaniene Frost czytając historię przygód Cat i Bones'a.

Od pierwszych stron historia mnie wciągnęła. Dobry pomysł na główną bohaterkę i jej umiejętności sprawił, że wszystko było poprowadzone konsekwentnie i czytało się przyjemnie.
Niestety jednak muszę przyznać, że historia Leili i Vlada nie oczarowała mnie tak bardzo jak Cat i Bones'a. Sama w zasadzie nie wiem czemu ale czegoś mi zabrakło w samej relacji między głównymi bohaterami. Jakiejś iskry, żeby rozpalić tytułowy płomień. Nie mniej nie żałuję przeczytania. Mimo wszystko dałam się wciągnąć w wir wydarzeń i dobrze się bawiłam przy tej lekturze.

Co do wydania. Okładka w porządku, format, tłumaczenie, papier i czcionka też ale co do pracy edytorskiej... Jest to druga książka z Papierowego Księżyca, którą czytałam i to ile jest błędów i literówek to jest jakaś masakra. Tak jakby edytor nawet nie otworzył pierwszej strony tylko stwierdził "A co mi tam" i od razu puścił książkę do druku. Nie mam pojęcia o co chodzi bo Papierowy księżyc wydaje naprawdę fajne powieści z nieobciachowymi okładkami ale brak edycji tekstu to jest coś okropnego. Nie da się tego normalnie czytać. Dla odmiany mając w rękach nową książkę Kossakowskiej, mimo tego że wielu czytelników miało żal do Fabryki Słów z różnych powodów, głównie przeciąganie terminów wydań czy brak kontynuacji serii, nigdy nie zdarzyło im się niechlujstwo względem wydawanego tekstu. Być może wydając powieści polskich autorów musieli bardzo dbać o ich reputację ale to, że PK wydaje zagranicznych autorów nie zwalnia ich z dokładności wykonywanej pracy. Prawie 40zł za książkę to nie jest mało. Tym bardziej za książkę z błędami.

Wielki plus dla autorki za porządne odrobienie zadania domowego o historycznym Draculi.

wtorek, 21 lutego 2017

George R. R. Martin - Lodowy smok

Udostępnij ten wpis:

"Lodowym smokiem" byłam już zaintrygowana od jakiegoś czasu. Pierwsza książka Martina napisana dla dzieci. Wpadła w moje ręce w pracy i z nudów zaczęłam czytać. Wciągnęła mnie od pierwszej strony. Nie będę streszczać historii powiem tylko, że potwierdza zamiłowanie Martina do zimy, smoków i dziewczynek - wybrańców. Pozycja dobra dla dzieci na rozpoczęcie przygody z fantastyką. Historia mogłaby być wcielona do świata "Gry o tron", jest po prostu napisana bardziej przystępnie dla młodszych czytelników.

Wydana cudnie z prześlicznymi ilustracjami na kremowym papierze.

Neil Gaiman - Ocean na końcu drogi

Udostępnij ten wpis:

" Będę tam rozmawiał z ludźmi, o których istnieniu zapomniałem wiele lat wcześniej, a oni będą mnie pytać o (...) pracę (całkiem nieźle, dziękuję, odpowiem nigdy nie wiedząc, jak właściwie opowiadać o tym, czym się zajmuję. Gdybym mógł o tym mówić, nie robiłbym tego. Tworzę sztukę, czasami prawdziwą sztukę i czasami zapełnia ona pustkę w moim życiu. Część pustki. Nie całą)."

" - Jak możesz być szczęśliwy w tym świecie? W sercu masz dziurę. Masz w sobie drogę wiodącą do krain poza znanym ci światem. Gdy zaczniesz rosnąć, będę cię przyzywać. Nigdy o nich  nie zapomnisz, w głębi serca nigdy nie przestaniesz szukać czegoś, czego mieć nie możesz, czegoś, czego nie potrafisz sobie nawet wyobrazić, a czego brak będzie mącił ci sen, psuł jawę i życie, aż w końcu po raz ostatni zamkniesz oczy, ukochani podadzą ci truciznę i sprzedadzą cię na anatomię, i nawet wtedy umrzesz z dziurą wewnątrz, przeklinając i opłakując źle przeżyte życie."

" Byłem normalnym dzieckiem - co oznacza: samolubnym i nie do końca przekonanym o istnieniu rzeczy niebędących mną, i pewnym, absolutnie, niewzruszenie pewnym, że jestem najważniejszą istotą w całym wszechświecie. Nie istniało nic ważniejszego dla mnie ode mnie samego."

"Ocean na końcu drogi" jak na 215 stron jest lekturą dosyć wymagającą. Wielokrotnie ją odkładałam, ponieważ robiło mi się smutno lub po prostu się wściekałam. oczywiście nie na autora tylko na to, co spotkało głównego bohatera ze świadomością, że nic nie można już zmienić. Wcześniej przeczytałam kilka pozycji Gaimana i według mnie ta, była najbardziej przerażająca. Styl pisarski ma niepowtarzalny. Lubię przebywać w jego świecie.

Teraz kilka słów o wydaniu. Z początku sądząc po okładce byłam przekonana, że jest to książka dla dzieci i zadawałam sobie pytanie dlaczego taka ilustracja. Dopiero w miarę czytania miałam szanse się przekonać jak bardzo się myliłam w obu kwestiach. Ilustracja przecudnie odzwierciedla klimat książki, która nie jest dla dzieci. Książka została wydana w twardej oprawie i świetnie przetłumaczona oraz edytowana. Nie ma w niej żadnych błędów i czyta się bardzo dobrze. Na tym zakończę swój krótki wywód, ponieważ ostatnio namnożyło mi się książek do odczucia i opisania.

środa, 1 lutego 2017

Alexandra Ivy - W objęciach ciemności

Udostępnij ten wpis:

Długo szukałam tej książki ale w końcu się udało. Przyznam że druga część była jeszcze ciekawsza niż pierwsza. Postacie Shay i Vipera bardzo przypadły mi do gustu. Trafi do kanonu moich ulubionych czytadeł romansów paranormalnych obok powieści Sherrilyn Kenyon i Melissy Marr.

Ostatnio tak mnie podkusiło, żeby poszukać wywiadów z polskimi autorkami fantastyki: Kossakowską, Kańtoch i Jadowską. Jakoś tak natchnęło mnie to nadzieją, że można żyć we własnym świecie i dzielić się nim z innymi.

I nic tak dobrze nie robi na poranny żal i zmianę perspektywy jak spacer do jednego z miejsc, gdzie kończy się świat, obserwowanie czarnych wron z rozpostartymi skrzydłami, wypicie bagnistej zielonej herbaty z liści z muzyką Wintersun płynącą ze słuchawek. Dobra odtrutka po urokach miasta. Od razu widok z okna robi się inny.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia