sobota, 3 listopada 2018

Tracey West - Mewtwo kontratakuje

Udostępnij ten wpis:


Przyszła pora na coś nostalgicznego i wesołego. W związku  z rosnącą liczbą fanów Pokemon Go, same pokemony doczekały się drugiego życia. Ludzie będący dziećmi w końcówce lat 90 i początku 2000 (czyli ja) przeżywają swoje dzieciństwo na nowo dzięki nowej modzie na kolekcjonerstwo wszystkiego, co było modne w tamtych latach: My Little Pony, Sailor Moon, Saint Saiya, karteczki, Witch itp.

Na giełdzie ze starociami udało mi się znaleźć filmową powieść "Mewtwo kontratakuje". Co to jest za pozycja! Mówię wam! Jestem fanką Mewtwo i gram w Pokemon Go, więc czy mogło być coś lepszego niż artefakt z lat 90? Przy czytaniu jej bawiłam się naprawdę dobrze ale niestety już wiem czemu dostała tak słabe noty na lubimyczytać.

Po pierwsze na początku książki pojawia się słowniczek, który jest zupełnie nie potrzebny. Dokładnie te same zdania opisujące postać lub zdarzenie pojawiają się w książce. Idźmy dalej. Po drugie opisy Pokemonów i nazw geograficznych odnoszą się do naszego świata oraz jednocześnie pojawiają się też nazwy wymyślonego uniwersum.

"Pokemony wyglądają jak zwierzęta"
"... wygląda jak magiczny smok"

Uczyłem się pływać na Amazonce"
"As Ketchum, trener Pokemonów z Alabastii"

O tyle, o ile opisy pokemnów można przełknąć, bo jest to książka dla dzieci i ma mieć opisy do najprostszego zobrazowania sobie kolorowych stworków, to nazwy geograficzne, to już jest bug w powieści jakich mało. Chyba, że ja jestem durna i nie wiem gdzie leży Alabastia.

Droga autorko dlaczego tak? Widać tu dużą niekonsekwencję.

Czytając o potopie, który zniszczył prawie całe życie na "ziemi" z wyjątkiem kilku pokemnów, których łzy powołały do życia nowe, można wywnioskować, że jest to alternatywna wersja naszego świata z inną mapą krain oraz w której zamiast zwierząt występują pokemony. Więc pisanie, że "Squirtlle przypomina żółwia" oraz "Uczyłem się pływać na Amazonce" burzy całą, koncepcję nowo  poznanego świata. Kompletnie dezorientuje czytelnika.

Po trzecie bardzo irytującą rzeczą jest cały czas używanie imienia i nazwiska głównego bohatera.
Ash Ketchum! Wystarczyłoby samo imię. Nikt do nikogo w realnym świcie na co dzień nie woła imieniem i nazwiskiem. Co ciekawe poboczne postacie zostały przedstawione tylko z opisu a imieniem tylko jedna, a na końcu książki autorka używa już imion innych trenerów przez co nie do końca można się połapać kto jest kim.

Naprawdę mam ochotę sobie trochę po wmawiać, że książka jest dla małych dzieci i to wszystko jest po to, żeby lepiej zapamiętały pewne rzeczy ale jakoś nie umiem. Mimo wszytko wolę , żeby moje dziecko nie dostało raka i czytało dobrze napisane, z edytowane, przetłumaczone i wydane książki.

Poza błędami książka jest całkiem sympatyczna aczkolwiek największą zbrodnią popełnioną w tym wydaniu są ilustracje z filmu zamieszczone w połowie książki, które spoilerują jej zakończenie. To jest jedna z tych rzeczy z tamtych lat za którymi się nie tęskni. Za źle i niekonsekwentnie wydanymi książkami w wydawnictwie Egmont. Aż mój Mewtwo dostał downa.


Emma Woolf - Perfekcyjna - w pułapce anoreksji

Udostępnij ten wpis:

W pułapce własnej głowy

Ta książka była dla mnie ciężką przygodą. Z jednej strony pomogła mi zrozumieć mechanizmy anoreksji a z drugiej strony uzmysłowiła mi, że są one podobne do innych chorób psychicznych. Polecam wszystkim osobom, które cierpią na bulimię, anoreksję, przeszły załamanie nerwowe lub mają depresję. Generalnie nieustanne próby dążenia do perfekcji są bolączką naszych czasów, które powodują te choroby. Jeśli ktoś myśli, że chodzi tylko o wygląd w przypadku anoreksji to jest w głębokim błędzie. Wszystko co o sobie myślimy, każda znaleziona niedoskonałość bierze się z przeżyć wewnętrznych. Kompleksy, chęć bycia ideałem, robienia kariery, bycia człowiekiem orkiestrą, chęć podobania się, spełniania cudzych oczekiwań, to wszystko są pułapki za które mnóstwo osób zapłaciło chorobą. Polecam również przeczytać osobom, które miały, bądź wciąż mają styczność z tymi chorobami i nie rozumieją czym one są uznając je za wymysły rozpuszczonych, leniwych, słabych młodych ludzi.

Jest to łatwo napisana ale ciężka w odbiorze przeżyć wewnętrznych lektura. Z jednej strony pozwala uzmysłowić sobie wiele rzeczy, wiele błędów, we własnym podejściu do wielu spraw i generalnie do życia, nakierowuje na odnalezienie przyczyny własnego cierpienia, a z drugiej optymistycznie potrafi odnaleźć nadzieję i natchnąć do walki o siebie samego. Na pewno nie jest to lektura obok której można przejść obojętnie.

Nie chcę się bardziej zagłębiać w opis i ocenę tej pozycji, gdyż nie bardzo jest tu co oceniać. Jest to życiorys kobiety przez lata cierpiącej na anoreksję, która postanowiła skończyć z chorobą. Książka została napisana w formie dziennika i w zasadzie jest autobiografią autorki.  Jest tu mnóstwo osobistych wynurzeń, opisów relacji z ludźmi, które w zasadzie zniszczyła choroba. Wzlotów jak i porażek, niespełnionych obietnic. Jest to osoba bardzo świadoma swojej choroby i swojego ja. Jeśli chodzi o język to autorka jest absolwentką Oxfordu i cały czas publikuje w mediach informacyjnych swoje artykuły, dzięki czemu opisy są bardzo szczere i plastyczne.

Melissa de la Cruz - Wyspa Potępionych

Udostępnij ten wpis:

"Wyspa potępionych" to pierwsza część cyklu "Następcy" napisanego przez Melissę de la Cruz na zlecenie Disneya. Jest to historia czwórki dzieci Disneyowskich złoczyńców: Mal - córki Diaboliny, Evie - córki Złej królowej, Jay'a - syna Jaffara i Carlosa - syna Cruelli de Mon. Co ciekawe cykl składa się z 4 książek. 3 są autorstwa Cruz a jedna Josann McGibbon i Sary Parriot. Pierwszy tom to "Wyspa Potępionych", która ukazuje historię tego jak główni bohaterowie zostali przyjaciółmi. Potem mamy tom 1,5 jest to historia według scenariusza pierwszej filmowej części. Następnie mamy tom 2 "Powrót na Wyspę Potępionych" autorstwa Cruz, która jest zgodna z ekranizacją drugiej części. Na koniec tom 3  "Bunt na Wyspie Potępionych", który jest w trakcje kręcenia.

W "Wyspie Potępionych" zapoznajemy się ze światem stworzonym przez autorkę, który jak mi się wydaje jest kanoniczny. Dlaczego o tym piszę. Otóż w tej książce poznajemy cały świat disney'owskich bajek przedstawiony po pokonaniu złoczyńców, a wszystkie księżniczkowe królestwa zostały zjednoczone pod wodzą Bestii i nazwane Auradonem. Złoczyńcy zostali wygnani na Wyspę Potępionych gdzie nie ma magii, za pomocą nałożonego na wyspę klosza, dzięki czemu nie mogą nigdzie indziej siać zniszczenia i terroru.

Dla osób, które nie chcą czytać książki a interesuje ich to uniwersum napiszę streszczenie, w którym będą spoilery ale dotyczące prequela filmu więc w sumie są bez znaczenia.

Główną bohaterką serii jest Mal, córka Diaboliny, która w książce faktycznie jest małym diabłem we wróżkowej skórze, czego nie można powiedzieć o Mal z Filmu. W książce Mal boją się uczniowie jak i nauczyciele a posiadanie przyjaciela nie przystoi złoczyńcy, więc zazwyczaj jest to sługus na którego masz haka. Jest to postać, której większość występków ogranicza się do nastoletnich podłości. Jednak nie waha się zastraszyć dyrektora szkoły złoczyńców, którym jest Dr Facielier czy wrzucić Evie do szafy Cruelli pełnej wnyków na potencjalnych złodziei jej futer. W książce postacie są nieco inaczej zbudowane. Evie w porównaniu z Mal jest prawdziwą śliczną księżniczką, która marzy o księciu. Jay jest chłopakiem, który tak samo jak Mal chce się przypodobać rodzicielowi i gdy nadarzy się okazja żeby dopiąć swego zdradzi Mal. Mamy też Carlosa, który jest małym geniuszem i to za sprawą jego wynalazku zostaje wypalona dziura w kloszu nad Wyspą Potępionych, dzięki czemu budzą się mroczne moce. Część historii to wprowadzenie do świata i postaci. Diaval - wierny sługa kruk Diaboliny budzi się do życia razem z jej berłem i zamkiem. Czarownica nie zamierza jednak sama brudzić sobie rąk więc wysyła na misję odnalezienia berła swoją córkę, aby udowodniła Matce, ze jest tak samo zła. Mal  potrzebując sojuszników wtajemnicza Jaya, który chce berło dla ojca, Evie, która boi się Mal ponad wszystko dlatego, że jej mama nie zaprosiła mal na urodziny małej Evie przez co Diabolina skazała je na życie w odosobnieniu na Wyspie oraz Carlosowi, który tak jak Evie najzwyczajniej w świecie po prostu boi się Mal. Bohaterowie wyruszają na wyprawę chcąc spełnić cudze oczekiwania a przy okazji dowiadują się kilku ważnych rzeczy o sobie. W między czasie książę Ben prowadzi pertraktacje z magicznymi stworzeniami o wynagrodzenie za wykonywaną pracę, gdyż nie chcą jej już wykonywać za darmo. W przerwach między obowiązkami miewa sny o dziewczynie z zielonymi oczami i fioletowymi włosami.

A. L. Jackson - Solo dla niej (Muzyka Gwiazd tom 1)

Udostępnij ten wpis:

Jestem fanką powieści erotycznych Olivii Cunning, więc szukając czegoś w podobnym guście na tę pozycję ostrzyłam sobie kły. Niestety spotkało mnie rozczarowanie. Książka nie jest zła jest po prostu miałka.

Ostatnio pojawiła się nowa moda na rozbijanie powieści romansowych na dwa tomy w całej serii, zupełnie niepotrzebne. Jest to trzecia książka wydawnictwa Amber wydana w ten sposób, co zagwarantowało skutek odwrotny do zamierzonego, czyli nie sięgnięcie po kolejny tom. Zamiast poznania się głównych bohaterów, romansu, scen erotycznych, ich obaw o świeży związek i wartkiej akcji wiodącej do pozytywnego zakończenia dostajemy to samo tylko w nieco bardziej harlequinowej wersji. Wydłużone opisy, dziwne naciągane sytuacje. Nie lubię takiego napięcia. Nudzi mnie ono niemożliwie. Na koniec kiedy myślisz, że wreszcie wydarzy się coś ciekawego autor Ci mówi, że to dopiero początek tych flaków z olejem, bo końcówka jest dosyć nieciekawa i nieprawdopodobna a to własnie z taką historią będziesz się użerał w kolejnym tomie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Początek był przyzwoity a im w las tym gorzej. Może to jest książka, która poruszy serca młodych samotnych matek, kelnerek, które muszą wybierać między romansem stulecia a dobrem swojego potomstwa. Nie zaliczam się do tej kategorii.

Kolejnym minusem wydają mi się główni bohaterowie. Postacie, które na początku mają potencjał, a potem stopniowo zostają spłycone do tego stopnia, że zaczynają się traktować przedmiotowo.

Chyba mam alergie na podobne wyciskacze łez. Jak widać jest cienka granica między dobrą powieścią erotyczną nawet czysto rozrywkowo-romansową a przy nudnawym romansidłem. W dodatku mam nadzieję, że autorka zdaje sobie sprawę, iż posługując się postacią matki kilku letniej dziewczynki trochę przesadziła najpierw próbując zrobić z niej nieodpowiedzialną matkę za sprawą opinii publicznej, a ostatecznie sama pcha tę postać na te tory.

Niestety na razie nie znalazłam godnego zastępstwa dla serii "Ich noce", bo wydawnictwo nie wydało ostatniego tomu związanego z Treyem, piątym członkiem zespołu. Prawdopodobnie dlatego , że pojawia się tam wątek homoseksualny. W zamian za to wydało dwa tomy zbiorów ślubnych opowiadań o bohaterach serii, które nie wnoszą nic dobrego. Niestety się rozczarowałam.

Miałam w swoich łapach trochę książek z serii erotyki wydanej prze Amber jak i serii Young Adult, które w ogóle uważam za totalną pomadę. Przyznam że poza powieściami erotycznymi o wampirach to te nie-fantasy są absolutnie nieczytalne.  Nie wiem czy to wina przekładu, czy po prostu te książki są tak kiepsko napisane. Dłużyzny w opisach, historia opisana w fabule, która wynosi 3 dni w świecie głównych bohaterów, okropny język a właściwie jego brak. Streszczenia i sprawozdania są ciekawiej napisane, bo są treściwe.

Pozostaje mi poszukać sobie nowych autorek, które piszą o podobnych tematach albo mieć nadzieję, że wydawnictwo Amber weźmie się w garść i wyda inne książki Cunning, albo powieści lepszych autorów. Droga autorko, która kryjesz się pod pseudonimem A. L. Jackson pisz swoje książki jak całość, wyjdzie im to na dobre. Historie będą mniej sztuczne.

Karina Pjankowa - Prawa i powinności

Udostępnij ten wpis:


Jest to książka, która dołączyła do grona moich ulubionych. To jedna z tych historii, po której nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz jak żyć. Wciąga od pierwszej strony, bo głównego bohatera nie da się nie lubić jak i jego kompanów, który o dziwo średnio za nim przepadają, miota Tobą w różnych momentach a potem porzuca zmaltretowanego. To jedna z tych historii, które sprawią, że po tej przygodzie nie będziesz już taki sam. Po jej odbyciu wszystko się zmieniło. W mojej mentalności jest to bardzo rzadkie zjawisko. Do tej pory miałam tak tylko po "Hobbicie" i "Opowieściach z "Narnii".

Powieść w świecie fantasy, z drużyną skompletowaną z nekromanty, dwóch elfów, krasnoluda, smokobójcy, orka, demona górskiego, demonessę leśną oraz dwupostaciową. Drużyna wyruszyła na ważną misję, podczas której spotka ich wiele miłych jak i niebezpiecznych przygód. Autorce w tej historii udało się stworzyć rozbudowany świat fantasy oraz zawrzeć jego historię za sprawą głównego bohatera. Przyznam , że obecnie jest to rzadkie zjawisko, żeby tak głęboko rozwijać świat stworzony na potrzeby jednej powieści. zazwyczaj autorom się to nie udaje albo najzwyczajniej w świecie nie chce powodując wiele niedociągnięć i niekonsekwencji we własnych historiach. Tutaj mamy plejadę złośliwych jak i lojalnych towarzyszy i wszystkie wątki, które się przeplatają a na koniec rozwiązują powodują ucisk w sercu i łezkę w oku. Polecam każdemu fanowi fantasy.

Martyna Raduchowska - Szamanka od umarlaków

Udostępnij ten wpis:

A miało być tak śmiesznie...

Książkę kupiłam dawno temu, kiedy jeszcze trzeba było na nią polować, bo to pierwsze wydanie z wydawnictwa Fabryka Słów, a autorka po 3 latach napisała kontynuację "Demon luster" ale wydawnictwo nie zrobiło wznowienia 1 tomu. Dzisiaj za sprawą wydawnictwa Uroboros oba te tomy są do kupienia od ręki.

Od pierwszych stron byłam przekonana, że będzie to historia dla mnie. Coś w rodzaju przygód Oli i Otta Aleksandry Rudej tylko w polskim wydaniu i na opak, bo główna bohaterka zamiast się kształcić, pragnie się uwolnić od magicznej rodziny i jej dziedzictwa. Cytaty zawarte na tylnej okładce w stylu "Ida nie ma pecha. To Pech ma Idę" obiecywały wiele jak i początek książki.

"Kiedy powpadała jeszcze w kilka pułapek podłogowych, kilkakrotnie zaplątała się w czarodziejskie pajęcze sieci, poparzyła o zaklęte w klamkach i poręczach diabelskie ogniki, utknęła po kolana w schodach, których deski zmiękły ni stąd ni zowąd, przyjmując konsystencję gęstego błota, po czym stwardniały z powrotem i boleśnie zacisnęły się wokół Idowych nóg, a na koniec wsunęła cały talerz krokietów nafaszerowanych "esencją wieszczów", wyjątkowo złośliwym halucynogenem, po którym świat stał się niebieski w czerwone kropki, a zamiast ludzi otaczały ją zgniłozielone trolle, w Idzie zaczęła kiełkować nieodparta potrzeba pozbawienia kogoś życia."

 Chwilę później okazuje się, że Ida jest medium widzącym duchy. Czyli jest to najgorszy możliwy scenariusz dla osoby, która nie chce żyć w magicznym świcie, tylko iść na mugolskie studia. Niestety jedynym sposobem, żeby ich nie oglądać jest odesłanie nawiedzających ją, zbłąkanych dusz w zaświaty. Tylko jak to zrobić kiedy nic nie wiesz o swojej robocie i zdajesz sobie sprawę, że z każdą odesłaną duszą pojawi się nowa? Porzucasz wszelką nadzieję na uwolnienie się ze świata magii.

Prawda, że zapowiada się zabawnie i obiecująco? Też tak myślałam. Niestety z ręką na sercu muszę przyznać, że pierwsze 10 stron jest najlepszych. Nawet nie pierwszy rozdział, bo potem robi się nieciekawie jak w tanim horrorze. Pomysł ma potencjał ale sama historia jest po prostu nieciekawa.

Ta książka nie była debiutem pisarskim autorki ale chyba była jej debiutem powieściowym. I to po prostu widać. Historia dzieje się w kamienicy, w której mieszkał zmarły Kwiatkowski, czyli koszmar Idy. Człowiek parający się czarną magią, o której wiedział zbyt mało aby poprawnie przeprowadzić pewne obrzędy, w skutek czego został zamordowany, a jego dusza opętana. Miałam nadzieję, że ten wątek będzie tylko pretekstem do przygód Idy, niestety stał się główną osią fabularną powieści.

Na drugim planie pojawiają się ciekawe postacie jak ciotka Tekla, Gryzak i trzy duchy ale wszystko tonie w przeciętności dialogów przez co zniechęciłam się do czytania. Ida siedzi w mieszkaniu Stanisławy, której dusza dała się odesłać w zaświaty dobrowolnie, zostawiając jej mieszkanie w spadku, w kamienicy, w której mieszkał Kwiatkowski i myśli jak odesłać go w zaświaty. Pod koniec pojawiają się jeszcze oficjalne magiczne służby i pewien cyniczny łowca ale dla postaci Idy nic z tego nie wynika.

Nie mogę się przyczepić do głównej bohaterki, chociaż miejscami była irytująca ale sama nie chciałabym być w jej skórze. Na początku współczujesz głównej bohaterce traktowania przez rodzinę, potem współczujesz jej bardziej, gdy nawiedzają ją duchy, a potem nie masz w ogóle ochoty przebywać razem z nią w tym świecie. Ja miałam dość około w połowie książki i przestałam się łudzić, że sięgnę po kontynuację. Zmęczyłam ją do końca ale ostatnią stronę powitałam z ulgą.

Nie wiem co poszło nie tak. Powieść zapowiadała się na zabawną przygodówkę zmierzającą w kierunku polskiego urban fantasy, które obecnie przeżywa swój rozkwit za sprawą Anety Jadowskiej. Przed wydaniem "Szamanki" z inicjatywy Fabryki Słów pojawiły się książki o podobnej tematyce autorstwa Mileny Wójtowicz: "Załatwiaczka" i "Podatek". W twórczości tej autorki przejaskrawianie faktów czy bohaterów odniosło pozytywny skutek, wywołując salwy śmiechu podczas czytania.

Może przyzwyczaiłam się do książek o słowiańskich wiedźmach i magach i bliżej mi humorem do pań z Rosji, Ukrainy i Białorusi ale wydaje mi się, że po prostu nie spodobała mi się ta historia ani to jak jest opisana. Mimo wszystko w twórczości Martyny Raduchowskiej ta książka była tylko jakimś początkiem przygody z fantastyką i teraz tworzy książki z gatunki fantasy i SiFi, które zbierają bardzo dobre recenzje, więc zachęcam do przyjrzenia się z bliska pozostałej twórczości tej pisarki.


Olga Gromyko - Wiedźma: Opiekunka tom 2

Udostępnij ten wpis:

Moja ukochana wiedźma Wolha Redna. Cóż mogę rzec, na końcu byłam bliska płaczu. Jest to kawał porządnej przygodowej, babskiej fantastyki, która czerpie garściami ze słowiańskiego folkloru. Nie wiem czy są osoby, które nie polubiły jej przygód albo chociaż raz nie zaśmiały się podczas czytania. Ja ciągle się śmiałam. Jest to świat, który bardzo lubię odwiedzać i spędzać czas z jego bohaterami. Przede mną jeszcze Wiedźma: Naczelna wydana nakładem Fabryki Słów i inne przygody w tym świecie już za sprawą wydawnictwa Papierowy Księżyc. Nie ma się tu nad czym rozwodzić tą serię się po prostu kocha. Oczywiście są jeszcze inne słowiańskie DwO (damy w opresji) pokroju Wolhy np. Flossia Naren stworzona przez Kirę Izmajłową, Ola Lacha stworzona przez Aleksandrę Rudą, Olga stworzona przez Oksanę Pankiejewą, Rey-line stworzona przez Walerię Komarową oraz Vimca stworzona przez Alexandrę Pavelkovą. Czas ruszać w dalsze przygody.

C. S. Pacat - Zniewolony Książę

Udostępnij ten wpis:


Odkąd dowiedziałam się, że "Zniewolony Książę" zostanie wydany na polskim rynku czytelniczym czekałam z niecierpliwością. Z opisu brzmiało to jak yaoi, w świecie fantasy, napisane w stylu fanfika. Nie wiem jak wy ale ja się nie rozczarowałam. Nie mam pojęcia o co tyle krzyku z tą książką. Nie rozumiem też dlaczego osoby, które nie lubią fantastyki, erotyki ani yaoi sięgnęły po tę pozycję, aby po lekturze siać zniesmaczenie. A może mieliście nadzieję, że wam się spodoba ale lepiej udawać, że wcale was to nie fascynowało, kiedy sięgaliście po tę książkę? Ja sięgam tylko po książki, które jakkolwiek mnie interesują. Lubię różowe jednorożce to czytam o jednorożcach a nie książki o Smoleńsku, żeby siać ferment razem z twórcami. Nie uważam też aby chęć pisania o tematach niewolnictwa, przemocy i dworskich intrygach było czymś dziwnym a tym bardziej nowym. Pełno tego w fantastyce, mitologiach oraz samej historii. Jest tyle seriali o Starożytnym Rzymie, które mają miliony widzów i są dokładnie tym samym tylko osadzonym w historycznych realiach. W książkach to samo. Chociażby u Roberta Graves'a. Zbrodnią autorki jest to że stworzyła podły świat w którym chciała się bawić? No cóż są podlejsze rzeczy na tym świecie np. dzieła Markiza de Sade'a, nie widzę powodu aby palić ją za to na stosie. Język jest prosty i przyjemny, przygoda wciągająca i fakt, że pierwszy tom został ucięty w odpowiednim momencie sprawił że człowiek pożąda więcej. Postacie są dosyć dobrze zarysowane, naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Mi ten świat odpowiada i nie mogę się doczekać następnej części. W Polsce książka wyszła nakładem wydawnictwa STUDIO JG, odpowiedzialnego za tytuły mangowe. Wydawnictwo podeszło do tego tematu dosyć odpowiedzialnie. Po pierwsze opowieść o miłości męsko-męskiej w wydawnictwie wydającym mangi, gdzie temat jest na porządku dziennym nie powinna nikogo zgorszyć. Po drugie okładka bez obwoluty jest skromna i nie narzuca swojej treści. Książka z obwolutą była dostępna tylko w sklepie mangowym Yatta lub na Pyrkonie. Miły gest dla geeków.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia